Wycieczka na ulicę Pokątną była dla
dziewczyny niesamowitą przygodą. Było tyle rzeczy, które chciała
zobaczyć i miejsc, które chciała odwiedzić, że nie potrafiła
się na nic zdecydować. Rozglądała się na boki chłonąc wszystko
głodnym wzrokiem. Jak mogło istnieć coś tak wspaniałego i
jednocześnie ukrytego przed światem? Nie potrafiła tego
wszystkiego pojąć rozumem.
- Spokojnie Hermiono, pamiętaj o
oddychaniu- powiedział Blaise, śmiejąc się cicho. Spodziewał się
takiej właśnie reakcji. Na nim to miejsce też wywarło ogromny
wpływ, choć ujrzał je dawno temu. I czuł ekscytację za każdym
razem, gdy tu zaglądał.
Ruszyli wzdłuż brukowanej ulicy.
Rodzice bruneta zaproponowali, że wybiorą się z mamą Hermiony do
banku, by wymienić pieniądze a oni w tym czasie mogą udać się na
małe zwiedzanie. Umówili się, że za godzinę spotkają się przed
księgarnią. Dziewczyna nie mogła się doczekać, by zobaczyć
więcej. Przyjaciel zabrał ją na mały spacer pokazując co
ciekawsze miejsca. Minęli między innymi centrum handlowe, gdzie
można kupić zwierzaki i sowy, sklep Olivandera, do którego na
pewno pójdą kupić im różdżki. Jednak najbardziej zainteresowała
Hermionę księgarnia.
- Trafiłam do nieba- szepnęła, gdy
przekroczyli próg sklepu. Od samej ziemi aż po sufit piętrzyły
się najrozmaitrze książki dosłownie o wszystkim. Z czułością
przebiegała palcami po grzbietach równo poukładanych tomów.
Blaise w ciszy wędrował za nią, pozwalając, by nacieszyła się
urokiem tego miejsca. Nagle zatrzymał się, dostrzegając blond
czuprynę znikającą kilka regałów dalej.
- Hermiono- zaczął niepewnie. Dziewczynka odwróciła się i spojrzała na niego.- Wydaje mi się, że Draco z rodzicami tutaj jest.
- Hermiono- zaczął niepewnie. Dziewczynka odwróciła się i spojrzała na niego.- Wydaje mi się, że Draco z rodzicami tutaj jest.
Wyraz jej
twarzy mówił sam za siebie. Ból mieszał się z rozczarowaniem.
Zacisnęła dłonie w małe piąstki i powróciła do przerwanego
zajęcia. Mimo wszystko chciała wierzyć, że ich przyjaźń jest
coś warta. Jednak słysząc jego głos nie potrafiła się oprzeć.
Weszła w dział, z którego dobiegał. Wtedy po raz pierwszy ujrzała
jego rodziców. Wyniośli, dobrze ubrani, z surowym, pozbawionym
jakichkolwiek uczuć wyrazem twarzy. Dopiero teraz uderzyło w nią
to, jak wyglądało życie blondyna zanim ją poznał. Łzy zaszkliły
się jej w oczach, gdy przypomniała sobie jego twarz z ich
pierwszego spotkania. Ta sama wyniosłość i brak emocji. Jakimi
ludźmi musieli być jego rodzice, że skazali niewinne dziecko na
coś takiego? Z trudem powstrzymała się od powiedzenia
czegokolwiek. Już zaczęła się odwracać, by wrócić do Blaise'a,
który na nią czekał, gdy nagle Draco odwrócił głowę i spojrzał
na nią. Widziała smutek malujący się w jego oczach. I nieme
przeprosiny, że musi być taki, a nie inny. Bezgłośnie
wypowiedziała słowa "na zawsze". Wiedziała, że je
zrozumiał. Dostrzegła ten błysk w oku. Uśmiechnęła się do
niego delikatnie. Wtedy odwrócił twarz i ruszył za matką a ona
powróciła do bruneta.
Siedząc w swoim pokoju,
otoczona paczkami z Pokątnej czuła się tak nieszczęśliwie, jak
nigdy wcześniej. Nie spodziewała się, że tak potoczy się jej
życie. Miała dopiero jedenaście lat. Dlaczego musiała tak szybko
dorosnąć i stawić czoła niesprawiedliwemu światu? Chciała po
prostu być dzieckiem. Poznawać to, co jest wokół niej i mieć u
boku swojego najlepszego przyjaciela. To przecież tak niewiele.
Kilka łez potoczyło się po jej policzkach. Otarła je swoją małą
rączką i podeszła do okna. Było z niego widać niewielkie
wzgórze, za którym znajdował się dom Dracona. U dołu stała
ławeczka, na której często siadała i czekała, aż jej przyjaciel
się zjawi. Przymknęła na chwilę powieki. Teraz przed oczami miała
wyraz twarzy przyjaciela z dzisiejszego spotkania na Pokątnej.
Potrząsnęła głową. Musiała, coś ze sobą zrobić, żeby nie
zwariować. Wzięła pierwszą książkę, która wpadła jej w ręce
i udała się do ich miejsca. Zasiadła pod starym, wielkim drzewem i
zatopiła się w lekturze.
Draco chodził po swoim pokoju
nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca. Wciąż przed oczami miał
scenę z księgarni. Jej twarz, oczy. I słowa, które bezgłośnie
wypowiedziała. Spojrzał w okno. Powoli zapadał zmierzch. Westchnął
cicho i opadł na łóżko. Miał wielkie szczęście, że na nią
trafił. Była niesamowicie wyrozumiałą i inteligentną
dziewczynką. Tak bardzo mu ulżyło, gdy dostrzegł delikatny
uśmiech na jej twarzy. Była przy nim mimo wszystko. Na zawsze.
Tak, jak mu obiecała.
Rozejrzał się pustym wzrokiem po
pokoju. Kim tak naprawdę był? I kim chciał być? Nie znał
odpowiedzi na żadne z tych pytań. Wiedział za to, kim jego rodzice
chcą, by był. Wypranym z uczyć, gardzącym innymi snobem, który
nie wie, co to słabość i nigdy nie płacze. Zawsze wygrywa, bez
względu na cenę. Piękne opakowanie, które nie zawiera w środku
niczego wartościowego. Nie był ideałem. Tak często miał ochotę
się poddać. Usiąść i zacząć płakać. Przyklejał na twarz
maskę, którą cenili rodzice a w środku rozpadał się na miliony
kawałków. I tylko Hermiona potrafiła je pozbierać i ułożyć w
jedną, spójną całość. W chłopca, którym naprawdę był. Znała
go tak dobrze. Czasem miał wrażenie, że nawet lepiej, niż on sam.
I tylko ona wiedziała, jak ciężko mu teraz było.
Jego
ukochana przyjaciółka. Powierniczka tajemnic. Jego
sumienie.
Pierwszy września nadszedł
nadspodziewanie szybko. Hermiona czuła się rozdarta. Z jednej
strony cieszył ją wyjazd i wielka przygoda, która na nią czekała
a mimo wszystko miała ochotę płakać. Chciała spędzić ten
magiczny czas z przyjacielem, jednak nie było jej to dane. Dzień
wcześniej dostała od Blaise'a wiadomość, w której Draco
przepraszał ją za wszystko. Dokładnie wiedziała, co to oznaczało.
Ich znajomość nie ma prawa bytu, ponieważ jego ojciec będzie mieć
oko na to, z kim młody Malfoy utrzymuje kontakty. Został jej tylko
brunet. I choć bardzo lubiła spędzać z nim czas, nie był on w
stanie zastąpić jej ukochanego, upartego i trochę upierdliwego
blondyna, który potrafił jednym spojrzeniem sprawić, że czuła
się wyjątkowa. To on dostrzegł w niej to, czego sama nie widziała
i pokazał, jak silną jest osobą. Doskonale wiedział, że poradzi
sobie i teraz.
Z cichym westchnieniem ubrała się i zeszła na dół na śniadanie. Za godzinę mieli po nich przyjechać państwo Zabini. Dziewczynka cieszyła się, że jej mama ma tak dobry kontakt z rodzicami Blaise'a. To naprawdę bardzo wiele upraszczało.
Z cichym westchnieniem ubrała się i zeszła na dół na śniadanie. Za godzinę mieli po nich przyjechać państwo Zabini. Dziewczynka cieszyła się, że jej mama ma tak dobry kontakt z rodzicami Blaise'a. To naprawdę bardzo wiele upraszczało.
-
Gotowa do podróży?- zagadnęła Jane, gdy Hermiona skończyła
śniadanie. Krótkie skinienie głowy musiało wystarczyć za
odpowiedź. Bez słowa udała się na górę po swój kufer. Po
chwili rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Pół godziny później byli już
na dworcu. Dziewczynka pożegnała się z mamą, która nie mogła
jej odprowadzić na właściwy peron, po czym przybrała na twarz
maskę obojętności i, wraz z rodzicami bruneta, przeszła przez
barierkę, która prowadziła na peron 9 i 3/4. Rozejrzała się po
miejscu, które było wypełnione czarodziejami w każdym wieku. Z
oddali dostrzegła blond czuprynę Dracona, który stał z rodzicami
i jakąś czarnowłosą dziewczynką. Mijając go spuściła wzrok.
Znaleźli wolny przedział, pożegnali się z państwem Zabini i
oczekiwali odjazdu.
- Wiem, że ci ciężko Hermiono-
powiedział cicho Blaise. Długo zastanawiał się, czy powinien
cokolwiek powiedzieć. Oboje zachowywali się dokładnie tak samo.
Było po nich widać, jak wiele kosztuje ich rozłąka. Draco
potrafił mówić o swojej przyjaciółce godzinami. Nigdy wcześniej
nie widział, by ktoś był tak do kogoś przywiązany. Mieli ogromny
skarb, który musieli porzucić. Nikt nie zapytał ich o zdanie. Miał
aby nadzieję, że kiedyś to się zmieni.
- Wiem Blaise, ale widocznie tak musi być. On wie, że może na mnie liczyć bez względu na wszystko.
Jej głos był przepełniony smutkiem. Brunet westchnął cicho i spojrzał przez okno. Za pięć minut mieli wyruszyć. Wszyscy zaczynali się żegnać i wsiadać do pociągu. Po chwili do ich przedziału dosiadło się jeszcze dwóch chłopców. Hermiona całą drogę milczała spoglądając w okno.
- Wiem Blaise, ale widocznie tak musi być. On wie, że może na mnie liczyć bez względu na wszystko.
Jej głos był przepełniony smutkiem. Brunet westchnął cicho i spojrzał przez okno. Za pięć minut mieli wyruszyć. Wszyscy zaczynali się żegnać i wsiadać do pociągu. Po chwili do ich przedziału dosiadło się jeszcze dwóch chłopców. Hermiona całą drogę milczała spoglądając w okno.
Hogwart choć urzekający, nie zrobił na niej
wrażenia. Nie potrafiła się cieszyć tym miejscem. Jeszcze nie
teraz. Musi najpierw nauczyć się żyć bez najlepszego przyjaciela.
Ceremonia Przydziału przypieczętowała koniec otwartej znajomości
z młodym Malfoyem. Trafił do Slytherinu a ona do Gryffindoru –
dwóch domów, które nienawidzą się z zasady. Co prawda Blaise też
tam trafił, ale spoglądając na niego przez salę dojrzała
delikatny uśmiech na jego twarzy, gdy odwzajemnij jej spojrzenie.
Wiedziała, że jej nie zostawi. Chociaż on jej pozostał. Jedyna
więź, która łączy ją z Draconem.
Pierwsze tygodnie
były dla Hermiony bardzo ciężkie. Nie trafiła na żadną
przyjazną duszę w jej domu. Wszyscy krzywili się, widząc ją w
towarzystwie ślizgona. Nie przejmowała się tym. Starała się
spędzać z nim, jak najwięcej czasu i nie wypytywać za często o
blondyna. Tylko czasem padało pytanie "jak on sobie radzi?".
Brunet znosił to wszystko cierpliwie. Takie pytania padały także z
ust Dracona. Rozumiał, że jest im ciężki. Starał się im
pomagać, jak tylko mógł. Oboje byli jego przyjaciółmi.
Nie
wszystko jednak zawsze toczy się tak, jakbyśmy tego chcieli. Z
czasem jej kontakt z brunetem osłabł. Większość dnia spędzał
ze swoimi znajomymi a dla niej znajdował znikome ilości czasu. Po
ostatniej kłótni, w której wytknął jej, że przyjaźni się z
nim tylko po to, by wypytywać o Dracona, uciekła z płaczem i od
tego czasu unikała spotkań z nim. Kolejna osoba, która ją
opuściła. Choć brunet miał wybór.
Minęły kolejne
tygodnie zanim doszła do siebie i zaczęła w miarę normalnie
funkcjonować. To właśnie wtedy po raz pierwszy od kłótni z
brunetem ktoś zrobił jej tak wielką przykrość, że uciekła z
płaczem zamykając się w damskiej łazience. To było w noc duchów.
Pewien chłopak z jej roku, Ron Weasley, dokuczał jej na zaklęciach.
Słysząc jego nieprzyjemne komentarze, coś w niej pękło. I
skończyło się to dla niej niemal tragicznie. Ktoś wpuścił do
szkoły górskiego trola, który za cel wycieczki obrał sobie
łazienkę, w której przebywała. Tylko pomoc Rona i jego
przyjaciela, Harry'ego Pottera uratowała ją. Od tego czasu trzymali
się razem.
Gdy Draco usłyszał, jak wielkie
niebezpieczeństwo groziło jego przyjaciółce niemal nie rozpłakał
się z bezsilności. Gdyby mógł się z nią przyjaźnić nic
takiego nie miałoby miejsca. Gdyby nie ten półgłówek Blaise,
który ją zostawił, Hermiona nie musiałaby płakać. Całe
szczęście, że ten Potter i jego rudy kompan uratowali ją na czas.
Choć pewnie, gdyby nie odpowiadali za stan, w którym się znalazła,
nie ruszyliby tyłków, by ją uratować. Kłócąc się z własnym
sumieniem w końcu wziął sowę i napisał do dziewczyny krótką
wiadomość.
Ciesze się, że nic ci nie jest. Bardzo się
martwiłem.
D.M.
D.M.
Czytając ją miała łzy w oczach.
Nie zapomniał. To ją utwierdziło w przekonaniu, że ich przyjaźń
przetrwa wszystko. Że będą już na zawsze.
I cried! At the end! :c
OdpowiedzUsuńTo takie wzruszające!!!
<333
Wzruszyłam się.
OdpowiedzUsuńMasz ogromny talent do pisania. Chciałabym poznać twoja opinie hermionariddle-dracomalfoy.blogspot.com
Pozdrawiam i weny życzę Tonks