Rozdział 6

Bardzo przepraszam, że tak długo trwało pisanie tego rozdziału, który jest dość krótki i nie całkiem taki, jak chciałam, żeby był.
Jestem zła na siebie, że nie mogłam znaleźć czasu, by przysiąść przy tym. To opowiadanie jest jedynym, do którego nie mam napisanych rozdziałów z wyprzedzeniem. I koniecznie muszę to zmienić w ten weekend. A teraz nie przedłużając zapraszam na szóstkę :)




- Powiesz mi, czemu to zrobiłaś?
- Nie.
- Hermiona!
- Harry odpuść.
- Nie zamierzam.

Dziewczyna westchnęła zrezygnowana. Z opresji wyratowała ją sowa, która przyniosła zaproszenie do lochów. Z duszą na ramieniu opuszczała pokój wspólny. Całą drogę zastanawiała się, jak dużo wiedział już profesor i co jeszcze wiedzieć powinien. Ile zdradził Draco? I czy wydał Harry'ego?

- Proszę wejść.

Niepewnie przekroczyła próg gabinetu. Odetchnęła widząc przyjaciela, który uśmiechnięty siedział przy biurku Severusa. Podeszła do niego i zajęła wolne miejsce.

- Może teraz czegoś się dowiem. Pan Malfoy dał mi wyraźnie do zrozumienia, że nie powie kim był napastnik. Nie będę drążył tego tematu mam ciekawsze zajęcia. Natomiast na temat powodów, dla których przyszła mu pani z pomocą nie chciał rozmawiać bez pani obecności.

Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie zerkając na blondyna. Czy to możliwe, że choć działo się tak wiele, w nim wciąż tkwił ten Draco, którego poznała dawno temu?
Spojrzała na chłopaka niepewna tego, jak wiele może powiedzieć.

- Ufam mu i ty też możesz – powiedział cicho Draco. Wciąż nie mógł uwierzyć w to, że znowu ją miał. Znowu tu była, u jego boku, gotowa stawiać z nim czoła przeciwnością losu. Zmarnował tak wiele czasu. I tak bardzo ją przez ten czas zranił. Nie powinna dawać mu szansy. Nie zasłużył na nią.

- Ja i Draco znamy się od dawna. Zaprzyjaźniliśmy się jako dzieci. Mieszkam niedaleko jego rodzinnej posiadłości. Gdy okazało się, że pan Malfoy będzie częstym bywalcem szkoły sprawując jednocześnie nadzór nad kontaktami syna, wiedzieliśmy, że nasza znajomość nie będzie mogła być kontynuowana. Z ciężkim sercem zaczęliśmy odnosić się do siebie w taki a nie inny sposób. Wymieniliśmy przez te lata tylko kilka sów w obawie, że ktoś to zauważy.

Profesor Snape milczał przez chwilę analizując to, co właśnie usłyszał. Draco wiele razy wspominał, że tęskni za przyjacielem z dzieciństwa, ale myślał, że chodziło mu o Blaise'a, który diametralnie się zmienił. Nigdy nie powiedziałby, że tą dwójkę łączy coś poza czystą nienawiścią. Jak bardzo musieli przez te wszystkie lata cierpieć grając wrogów.

- I co ja mam z wami zrobić?
- Nic nie rób wujku. Tylko proszę nie mów ojcu, bo skrzywdzi Hermionę.
- Dobrze idźcie już. Panno Granger proszę uważać na Dracona. Przyda mu się teraz przyjaciel.

Dziewczyna tylko uśmiechnęła się i wyszła za blondynem. Gdy zamknęły się drzwi a ona upewniła się, że są w korytarzu sami rzuciła się przyjacielowi na szyję.

- Nie masz pojęcia, jak za Tobą tęskniłam – wyszeptała próbując powstrzymać łzy, które już napłynęły jej do oczu. Chłopak przytulał ją mocno do siebie gładząc po włosach. Zupełnie, jak kiedyś. Jakby nic się nie zmieniło. Znowu mieli siebie.
- Ja za Tobą też. A teraz choć. Mamy zaległą rozmowę.

Rzucili na siebie zaklęcie kameleona i ruszyli w stronę Pokoju Życzeń. To było jedyne miejsce, w którym mogli spokojnie porozmawiać.

Tej nocy żadne z nich nie wróciło do swojego łóżka na noc. Przez te lata działo się tak wiele, że bali się iż jedna noc to za mało, by nadrobić zaległości. Mimo zmęczenia nie zamierzali położyć się spać. Wciąż rozmawiali i rozmawiali nie mając dość swojego towarzystwa.

Raz po raz padały przeprosiny za podłe słowa, które kierowali w swoją stronę. Wiedzieli, że nie będzie im łatwo, ale byli gotowi stawić temu czoła. Razem byli niezniszczalni i mieli sobie za złe, że tak późno to do nich dotarło.

Hermiona co chwilę zerkała na przyjaciela nie mogąc uwierzyć w to, że siedział obok niej. Śmiał się, żartował. Nie zmieniło się absolutnie nic.

- Draco, nie wiem, co powinniśmy zrobić, ale ja coś wymyślę – powiedziała dziewczyna klepiąc blondyna po ramieniu. Rozumiała jego strach. - Z samego rana udam się do Dumbledore'a i o wszystkim mu opowiem. Mam nadzieję, że on nam pomoże.

Chłopak nic już nie powiedział. Przytulił tylko Hermionę chowając twarz w jej włosach. Czuł, jakby zdjęto z niego ogromny ciężar. Nie był sam. Miał kogoś, komu zależało na jego życiu, szczęściu, przyszłości. Wierzył jej, gdy mówiła, że bez względu na wszystko będzie przy nim. Wciąż miał wrażenie, że mijająca właśnie noc była tylko pięknym snem a nie rzeczywistością. Mimo tylu złych rzeczy, które uczynił los dał mu kolejną szansę. I zamierzał ją wykorzystać.

- Chyba powinniśmy wracać do pokoi zanim ktoś zauważy, że nie było nas całą noc.
- Nie chcę jeszcze iść.
- Hermiono?
- Tak?
- Dlaczego się boisz?

Dziewczyna westchnęła cicho. Starała się, jak mogła, by nie okazać strachu, który zaczął pojawiać się wraz ze wschodzącym słońcem. Nie wiedziała, jak ubrać to w słowa, by zrozumiał ją dobrze i nie miał jej tego za złe.

- Boje się, że ta noc była jednorazowym wyskokiem. Nie chcę wracać do tego, co było między nami jeszcze dwa dni temu.

Blondyn zaśmiał się cicho i poczochrał Hermionę po włosach.

- Już nigdy nie będę dla Ciebie wredny Hermiono. Obiecuję Ci to. Ale doskonale wiesz, że nie możemy nagle zacząć spędzać ze sobą nie wiadomo, jak dużo czasu, choć bardzo bym tego chciał. Musimy stopniowo przyzwyczajać ludzi do tego, że się przyjaźnimy.
- W porządku. Cieszę się, że znowu tu jesteś.
- Ja też się cieszę.


Choć bardzo nie chcieli, musieli się już rozstać. Mieli nadzieję, że szybko uda im się spotkać ponownie. Wciąż było tak wiele do powiedzenia. Jeszcze tyle ważnych faktów im umknęło. Ale teraz nie bali się, że braknie im czasu, by to wszystko zrobić.

Wierzyli w lepsze jutro i pełni wiary czekali na to, co przyniesie im los.