Był ciepły, wiosenny dzień. Jeden z tych, które napawają szczęściem i dają nadzieję na lepsze jutro. W ciągu minionego miesiąca coraz mniej było takich dni. Jane Granger z uśmiechem na ustach wyglądała przez kuchenne okno wychodzące na podwórze. Jej córeczka bawiła się w najlepsze wraz ze swoim przyjacielem. Była taka niewinna, taka delikatna. Na początku, Jane obawiała się, że przyjaźń z tym ponurym, wyniosłym chłopcem zmieni Hermionę. Jednak bardzo się pomyliła. Na jej oczach ów chłopiec przechodził przemianę. Z zimnego, nieczułego arystokraty, w kochającego dzieciaka, który troszczył się o swoją przyjaciółkę. Oboje mieli zaledwie dziesięć lat. Kobieta aż za dobrze pamiętała chwilę, gdy Draco po raz pierwszy zjawił się u nich w domu. Miało to miejsce chwilę po tym, jak się przenieśli. Hermiona snuła się po podwórku niezadowolona z przeprowadzki. Mimo że miała jedynie 5 lat, potrafiła postawić na swoim. Tym uporem pozbawiła rodziców największej sypialni, czyniąc z niej swoje królestwo. Był to jedyny sposób, by wynagrodzić jej utratę znajomych. Pani Granger wyszła na podwórze w poszukiwaniu córki. Chciała, by sama rozpakowała swoje zabawki i poukładała je na półkach. Zdziwiła się widząc, że dziewczynka nie jest sama. Towarzyszył jej blondyn, wyglądali na równolatków.
- Dzień dobry – powiedział na jej widok i pokłonił delikatnie głowę. Gest ten, wykonany przez dziecko, wydał się Jane zabawny i nie na miejscu. Z czasem zrozumiała skąd w tym chłopcu taka wyniosłość. Dopiero spędzając czas z Hermioną zaczął zachowywać się normalnie, jak pięciolatek. Dziewczynka uratowała jego dzieciństwo i sprawiła, że na twarzy Dracona gościł uśmiech.
W tej chwili
oboje biegali za piłką śmiejąc się w głos. Co chwilę wpadali
na siebie powodując wzajemne upadki. Jane pokręciła głową i
udała się do salonu, gdzie na stoliku do kawy czekała
niedokończona książka. Nie dane jej było jednak, choćby sięgnąć
po nią. Ledwo opadła na kanapę, do salonu wbiegło dwoje
dzieci.
- Mamo, mamy coś do picia? - zapytała dziewczynka
ocierając brudną rączką spocone czoło. Pani Granger zaśmiała
się cicho i zabrała dwójkę rozrabiaków do kuchni. Po chwili
oboje siedzieli zadowoleni przy kuchennym stole, popijając chłodną
lemoniadę.
- Pani lemoniada smakuje o wiele lepiej niż ta
kupna – powiedział Draco uśmiechając się delikatnie.
- Dziękuję za ten komplement kochanie. Cieszę się, że ci smakuje.
- Dziękuję za ten komplement kochanie. Cieszę się, że ci smakuje.
Upewniając się, że szklanki trafiły bezpiecznie
do zlewu, a dzieci ponownie wybiegły na podwórko, Jane udała się
do salonu. Tym razem zasiadła do lektury i bez przeszkód się w
niej zatopiła. Raz, po raz dobiegały ją wesołe śmiechy.
uhuhuuuu *.* Zapowiada się nieźle :D
OdpowiedzUsuńJeśli możesz to poinformuj mnie na moim blogu w zakładce SPAM o nowym rozdziale :)
dramione-ever.blogspot.com