Rozdział 2


Następnego dnia Hermionę zbudził zapach gofrów. Szybko ubrała się i zbiegła na dół. W kuchni czekał już na nią Draco. Z szerokim uśmiechem zajadał ciepłe jeszcze gofry z bitą śmietaną. Dziewczynka westchnęła i zasiadła przy stole.
- Dobrze, że jesteś. Właśnie miałam iść cię budzić- powiedziała Jane stawiając przed córką talerz gofrów. Wczoraj odbyli poważną rozmowę na temat wyjazdu ich córki do szkoły. Mieli pewne obawy, ale Hermiona promieniała opowiadając im o szkole i zupełnie innym świecie. W końcu zdecydowali, że pozwolą jej pojechać.
- Lepiej szybko wcinaj, bo za chwilę przyjdzie Blaise- powiedział Draco odsuwając od siebie pusty już talerz i biorąc łyk soku pomarańczowego. Dziewczynka rozpromieniła się na tą wiadomość i zabrała się do zjadania gofrów. Już po chwili oboje siedzieli na ogrodowej ławce czekając na chłopca.
- Jesteś pewny, że mnie polubi?- zapytała niepewnym głosem Hermiona. Coraz bardziej zaczynała się denerwować.
- Oczywiście, że tak. Opowiadałem mu o tobie. Nie mógł się doczekać, by tu przyjść.
Przez chwilę panowała między nimi cisza. Dziewczynka rozglądała się nerwowo. W końcu dostrzegła zbliżającą się do nich postać. Podekscytowana zeskoczyła z ławki i oboje ruszyli w stronę chłopca. Miał nepewną minę i spoglądał na swoje buty.
- Blaise, to jest Hermiona
- Miło mi cię poznać. Sporo o tobie słyszałem- powiedział chłopiec w końcu unosząc twarz. Jego niebieskie oczy błysnęły zza grzywy ciemnych włosów. Przyglądał się dziewczynce z zainteresowaniem. Była dokładnie taka, jak opisał ją Draco. Drobna dziewczyna z promiennym uśmiechem, błyskiem w czekoladowych oczach i burzą loków. Chyba nie dało się jej nie lubić. On przynajmniej póki co czuł do dziewczyny sympatię.
- Ciebie także miło poznać. Nie mogłam się doczekać- powiedziała Hermiona i ku zaskoczeniu obojga, uściskała nowo poznanego chłopca.
Reszta dnia upłynęła im na wspólnej zabawie. Dziewczynka dowiedziała się sporo rzeczy o nowym koledze. Miała nadzieję, że znajomość z Blaise także zmieni się w przyjaźń. Już teraz czuła się dobrze w jego towarzystwie. Co prawda przy nikim nie będzie się czuć tak swobodnie, jak przy Draconie, ale Blaise mógł deptać mu po piętach.



Kilka kolejnych dni wyglądało podobnie. Soptykali się całą trójką w ogrodzie Hermiony i bawili. Czasem wychodzili nad rzekę. Nigdy jednak nie zabrali Blaise'a w ich miejsce. Nie mówili o tym, ale instynktownie wiedzieli, że są rzeczy zarezerwowane tylko dla nich. W końcu Blaise musiał wracać do domu, który niestety mieścił się na drugim końcu miasta. Obiecał jednak, że jak najszybciej odwiedzi przyjaciół. Znowu zostali we dwójkę.

- Brakuje mi troche Blaise'a- powiedziała dziewczynka, gdy pewnego popołudnia siedzieli pod swoim drzewem.
- Ja też za nim tęsknie. Obiecał niedługo znowu mnie odwiedzić.


Hermiona zauważyła zmianę w zachowaniu przyjaciela. Odkąd zapoznał ją z Blaisem niechętnie chciał rozmawiać o koledze. Zupełnie jakby był zazdrosny, bo dziewczyna znalazła z chłopcem wspólny język. Oczywiście nie mówiła głośno o tym, co zauważyła. Wolała nie denerwować blondyna. I bez jej sugestii ostatnio chodził zły i łatwo wybuchał.

Zbliżały się wakacje a co za tym idzie jej wyjazdł do nowej szkoły. Nie miała pojęcia, jak to będzie wyglądać. Mimo opowieści obu chłopców wciąż w jej głowie kształtował się niewyraźny obraz. Bała się trochę. W końcu był to zupełnie obcy świat. I żałowała, że Draco nie będzie mógł pomóc jej zdobyć wszystkich potrzebnych rzeczy. Cieszyła się, że przynajmniej Blaise zaproponował, by pojechali wspólnie. Jego rodzice nie mieli nic przeciwko. Poznała ich w zeszły weekend, gdy po długich namowach syna zgodzili się przywieźć go do przyjaciółki. Dracona akurat nie było. Musiał pojechać z rodzicami do dziadków. A mama Hermony nie pozwoliła rodzicom bruneta odjechać bez wcześniejszego wypicia herbaty. Tym sposobem całą trójką usiedli w ogrodzie pijąc i rozmawiając. Jane skorzystała z okazji i wypytała o wszystkie nurtujące ją rzeczy. Wtedy padła propozycja, by pojechali na zakupy wspólnie.


- Chyba zaprzyjaźniłaś się z Blaisem- powiedział blondyn. Był deszczowy dzień, więc oboje siedzieli w pokoju Hermiony. Mama dziewczyny przyniosła im przed chwilą ciepłe kakao i ciastka z czekoladą. Teraz siedzieli na puchatym dywanie i zajadali się nimi.
- To coś złego?- zapytała Hermiona zerkając niepewnie na przyjaciela. Widziała zawód w jego oczach, gdy dowiedział się, że Blaise wraz z rodzicami odwiedził ją. Jeszcze większy ból sprawiła mu informacja, że razem wybierają się na zakupy na Pokątną.
- Nie. Tylko... Żałuję, że ja tak nie mogę- powiedział cicho chłopiec spuszczając wzrok. Gdyby tylko jego rodzice nie mieli obsesji na punkcie czystości krwi i wyższości nad resztą świata, jego życie byłoby o wiele prostsze. Nagle poczuł, że obejmują go drobne ramiona. Hermiona przytuliła przyjaciela. Nie wiedziała, co powinna powiedzieć. Rozumiała, że rodzice Dracona nie są pokojowo nastawieni do mugoli. Nie była na niego zła. Nie rozumiała skąd w nim ta gorycz.
- Draco... Zawsze będziesz moim najlepszym przyjacielem. Nie ważne, co się stanie.
- Obiecujesz?
- Obiecuję- wyszeptała dziewczynka przytulając przyjaciela. Blaise dużo jej opowiadał o tym, jak wygląda i funkcjonuje Hogwart. Była świadomo, że jej znajomość z blondynem może być wystawiona na próbę. Miała nadzieję, że uda im się przetrwać.

Hermiona była bardzo podekscytowana widmem niedalekiej wyprawy do świata magii. Wciąż nie umiała sobie tego wszystkiego wyobrazić. Bo niby jak wyobrazić sobie sklep, w którym ktoś wręczy jej do ręki patyk mówiąc "oto twoja różdżka". Czy to nie jest zbyt proste? Im bliżej było do wyjazdu, tym więcej wątpliwości nie dawało jej spokoju. Zasypywała pytaniami przyjaciół, którzy cierpliwie to znosili. Była im za to ogromnie wdzięczna.
- Hermiono oddychaj. Poradzisz sobie ze wszystkim- powtarzał Draco, gdy po raz kolejny próbował uspokoić przyjaciółkę. Rozumiał jej stres. Sam się denerwował, choć przecież żył w tym świecie od zawsze. Tak bardzo chciał móc jej powiedzieć, że będą tam razem. Że jej pomoże. Ale nie mógł. Jego ojciec dostał się do rady rodziców. Będzie częstym bywalcem w szkole a to oznacza, że będzie sprawować pieczę nad swoim synem. Nie powiedział o tym jeszcze Hermionie. Chciał nacieszyć się jej obecnością póki nikt nie zabronił mu kontaktów z nią. Miał aby nadzieję, że Blaise będzie w stanie wszystko jej wyjaśnić a ona nie znienawidzi go aż tak bardzo. Nie chciał jej stracić. Jako jedyna wiedziała o nim wszystko. Rozumiała go. Wiedział, że już nigdy nikomu nie zaufa aż tak. Hermiona była wyjątkowa.
Wracając do domu miał posępną minę. Nienawidził tego, kim był. Przez nazwisko, które nosił był wręcz zobowiązany do gardzenia wszystkimi, którzy nie są tacy, jak on. I sądził, że to jest w porządku, póki nie poznał Hermiony. Kto by pomyślał, że jedna osoba zmieni jego światopogląd o 180 stopni. Szkoda tylko, że jego rodziców nie dało się tak naprawić. Chciał, żeby byli podobni do rodziców Blaise'a. Tak samo wyrozumiali, uśmiechnięci i kochający. Jego przyjaciel miał wielkie szczęście. Będzie mógł spędzać czas z Hermioną i nikt za to nie trzaśnie go zaklęciem, by ukarać go za "niewłaściwe zachowanie". Czuł niesamowity ból w piersi na myśl o tym, że to właśnie on, Blaise będzie przy Hermionie, gdy ta po raz pierwszy wkroczy do świata czarów. Nigdy nie sądził, że to kim jest stanie na drodze ich przyjaźni. Zapomniał przez chwilę o tym innym świecie, w którym panowały inne zasady. Będąc z przyjaciółką tworzyli własny świat, w którym nikt niczego im nie zabraniał. Czuł się w nim tak dobrze. I wcale nie chciał go opuszczać. Im bliżej było do początku roku, tym bardziej zdawał sobie sprawę, że jego miejsce zajmie Blaise.
- Nie tak miało być- szepnął chłopiec ocierając jedną, zbłąkaną łzę, która potoczyła się po jego policzku. Był za młody, by grać według zasad, które ustalono dla o wiele straszych od niego. Był za młody, by nienawidzić.

1 komentarz:

  1. hmmm... czyli mieli jednak po 11 lat ;d

    pozdrawiam i czekam a dalsze losy <33

    OdpowiedzUsuń