Rozdział 1


Hermiona obudziła się wyjątkowo wcześnie. Budzik stojący przy łóżku wskazywał dopiero godzinę siódmą. Na dworze świtało. Jej przyjaciel na pewno jeszcze smacznie spał. Tak bardzo nie chciała, by wyjeżdżał. Wyjeżdżał tylko kilka dni, a ona miała wrażenie, że miną wieki zanim znowu ujrzy jego roześmianą twarz. Był jedyną osobą, która znała jej tajemnice. I miała nadzieję, że sama była jedyną, która znała jego. Wiedziała o jego zaufaniu w stosunku do niej. Rozumiała też, czemu nigdy nie odwiedzali domu Malfoyów. Choć ciężko przyszło mu wyznanie prawdy, zrobił to. Bał się, że Hermiona się obrazi, dlatego nie chciał nic mówić. Pamiętała jego zdziwioną minę, gdy zamiast odejść bez słowa rzuciła mu się na szyję i szepnęła na ucho "To nic Draco. Będziemy zawsze razem". Tak bardzo w to wierzyła. Była naiwnym dzieckiem, które żyło złudzeniami o świecie. Nie chciała poznawać prawdy. Wbrew logice, która nie była jej obca, nie dopuszczała do siebie myśli, że coś może ich rozdzielić. Byli i będą razem. Na zawsze. Przecież są przyjaciółmi. Takimi prawdziwymi. A prawdziwi przyjaciele nigdy nie odchodzą. Tak powtarzała jej mama, która mimo upływu lat, wciąż spotykała się z ciocią Marie, swoją przyjaciółką ze szkolnych lat. Dziewczynka wierzyła, że ją i Dracona łączy dokładnie taka sama przyjaźń. Z uśmiechem na ustach przewróciła się na drugi bok i postanowiła jeszcze trochę pospać.

Miała wrażenie, że ledwo przymknęła powieki, kiedy ktoś ją zbudził. Mruknęła niezadowolona i otwarła oczy żeby napotykać spojrzenie niebieskich oczu. Draco siedział na skraju jej łóżka uśmiechając się delikatnie.
- Jak się tu dostałeś? - zapytała zaskoczona dziewczynka siadając na łóżku obok przyjaciela.
- Twoja mama mnie wpuściła. Mówiła, że śpisz, więc przyszedłem cię obudzić. Pośpiesz się, bo z tego, co czuję na śniadanie będą te pyszne tosty z czekoladą i nie wiem, czy dla ciebie starczy – powiedział ze śmiechem blondyn i wybiegł z pokoju, zanim Hermiona zdążyła się odezwać. Kręcąc głową ubrała się pośpiesznie i zeszła na dół. W całym domu pachniało czekoladą. Dziewczynka zajęła miejsce obok zadowolonego Dracona, który zajęty był zjadaniem jej śniadania.
- Mamo zostało coś dla mnie? - zapytała z nadzieją. Jane zaśmiała się cicho i postawiła przed córką talerz z tostami.
- Udało mi się kilka uratować, ale musisz się śpieszyć. Coś mi się zdaje, że Draco wciąż ma miejsce na kilka tostów.
- Na pewno nie moich – zawołała wojowniczo dziewczynka i odsunęła talerz na bezpieczną odległość.
Po chwili w kuchni rozległ się śmiech obojga dzieci. Jane kochała takie poranki, wypełnione zapachem czekolady i śmiechem. Wtedy czuła, że wszystko jest na swoim miejscu. Że zrobiła co było w jej mocy, by zapewnić swojej ukochanej córeczce szczęście.

- Naprawdę musisz wyjeżdżać? - zapytała cicho Hermiona. Po zjedzonym śniadaniu udali się razem nad rzeczkę. Uwielbiali siadać w cieniu starego, dużego dębu i spoglądać na cicho szemrzącą wodę, która nieustannie gnała przed siebie. To było ich miejsce. Ich azyl.
- Wiesz, że tak. Nie chcę, ale nie mam wyjścia. Rodzice są uparci - powiedział krzywiąc się na samo wspomnienie. Nie podobało mu się, że musi zostawiać Hermionę. Tak bardzo lubił spędzać z nią czas. Jego życie diametralnie się zmieniło odkąd ją poznał. Był szczęśliwy. Uśmiechał się. I czuł się z tym bardzo dobrze. Gdyby jego ojciec wiedział, że przyjaźni się z kimś, kto nie jest czarodziejem, zabroniłby mu spotkań z nią. Na szczęście Lucjusz Malfoy nie miał czasu, by interesować się przyjaciółmi syna. Był zadowolony, gdy Draco zachowywał się poprawnie w jego obecności. Cała reszta nie miała dla niego znaczenia.
- Teraz to tylko kilka dni. A co będzie, gdy dostaniesz się do Hogwartu? Nie chcę cię widywać tylko we wakacje – powiedziała jeszcze ciszej dziewczynka, a w jej oczach zaszkliły się łzy. Chłopiec nie mówiąc nic, objął ją ramieniem i pogładził po bujnych włosach. Sam nie wiedział co wtedy będzie. Tak bardzo tego nie chciał. Gdyby tylko mógł, zabrałby ją ze sobą. Na pewno spodobałoby się jej w innym świecie. Tak różnym od tego, który znała. Tylko tamten świat nie należał do nich. Nie było w nim miejsca na ich przyjaźń.
- Hermiono, nie martw się. Jakoś to się ułoży. Będzie dobrze. Ja też nie chce cię zostawiać na tak długo. Proszę, nie płacz.

Powtarzał te słowa, jak mantrę. Nie wiedział, kogo próbuje przekonać –siebie, czy dziewczynkę w jego ramionach, która w tej chwili wydawała mu się bardzo krucha. Wiedział, że nic już nie będzie takie samo. Westchnął cichutko, gładząc przyjaciółkę po ramieniu, które delikatnie drżało.
- Chciałbym ci potem kogoś przedstawić - powiedział niepewnie chłopiec czekając na reakcję Hermiony. Nie wiedział, czy to był dobry pomysł. Postanowił po raz kolejny zaryzykować. Była dla niego taka dobra. Nie mógł wymarzyć sobie wspanialszej przyjaciółki. Czuł się tak potwornie źle wiedząc co nadchodzi.
- Chodzi o tego chłopca, o którym mi wspominałeś? - zagadnęła dziewczynka, ocierając mokre policzki rękawem. Pamiętała, jak pewnego popołudnia Draco przybiegł jej powiedzieć, że dzisiaj nie będą mogli się razem bawić. Mówił o jakimś chłopcu, który go odwiedził. Później dodał, że zanim ją poznał, on był jego jedynym przyjacielem. Mimo wszystko Hermiona cieszyła się, że Draco miał kogoś, komu mógł ufać zanim ją poznał.
- Pamiętasz takie rzeczy? - zdziwił się blondyn, a na jego ustach zagościł delikatny uśmiech. Dziewczynka była niesamowita. Mądra i inteligentna, choć bardzo młoda. Tak wiele rozumiała, tak wiele mu wybaczała. Wiele dawała mu z siebie, nie prosząc o nic w zamian. Wystarczyło jej, że był obok. Pierwszy raz spotkał się z czymś takim i nie do końca rozumiał, jak to wszystko działa. Nie chciał tego pojąć.
- Pamiętam wszystko co mówisz, Draco - zaśmiała się kręcąc głową. Odkąd zdała sobie sprawę, że ich czas dobiega końca, kolekcjonowała wspomnienia. Miała zamiar wracać do tych piękny chwil, gdy będzie jej smutno.


Hermiona siedziała skulona na ogrodowej ławce. Dzień chylił się ku końcowi. Nienawidziła czekać. Nienawidziła być z dala od swojego przyjaciela. Czuła wtedy, że nigdzie nie pasuje. Że nikt jej nie rozumie. Tylko on wiedział, jaka jest naprawdę. Widział w niej coś więcej. I tak bardzo za nim tęskniła. Przekręciła delikatnie głowę w lewą stronę. Stamtąd zawsze przybiegał blondyn. Gdy tylko zbliżał się do jej domu twarz płonęła mu uśmiechem. Tak bardzo lubiła, gdy się uśmiechał. Starała się, by robił to jak najczęściej. Wiedziała, że w towarzystwie swojej rodziny nie miał zbyt wielu powodów do uśmiechu. Nie rozumiała tego. Ona posiadała kochających rodziców, którym zależało na jej szczęściu. Rodzicom Dracona zależało tylko na poprawnym zachowaniu, które przystoi ludziom, o ich nazwisku. To nie miało sensu. Nie nazwisko przecież świadczy o człowieku, ale to, co jest w stanie dać z siebie innym. Tego Draco nauczył się dopiero przy niej.
- Hermiono, dobrze się czujesz? - zapytała z troską w głosie Jane. Jej córka od kilku dni chodziła przygaszona i cicha. Praktycznie nie wychodziła z pokoju, a kiedy już to robiła, siadała na ogrodowej ławce i patrzyła przed siebie. Niewiele rzeczy ją interesowało.
- Tak mamo. Nic mi nie jest. Po prostu tęsknie za Draco - powiedziała cicho dziewczynka i, odkładając sztućce na talerz, zsunęła się krzesła. Powolnym krokiem ruszyła w stronę schodów wiodących do jej pokoju.

Rano czekała na nią niespodzianka. Nie do końca rozbudzona, zeszła na dół, skąd nawoływała ją mama.
- Coś się stało?
- Spójrz, przyszedł do ciebie list. Może to Draco napisał.
Dziewczynka szybko podbiegła do mamy i wzięła od niej kopertę. Spojrzała na pieczęć. Skądś ją znała.
- Hogwart – szepnęła, a niedowierzanie odmalowało się na jej młodej twarzy. – Mamo, to nie wiadomość od Draco. To list ze szkoły magii. Ze szkoły, do której we wrześniu wyjeżdża.
Cała drżała. Nie wiedziała, czy otworzyć kopertę, czy nie. Nie wiedziała, czego mogą od niej chcieć. Blondyn wspominał jej, że zdarzają się czarodzieje nawet wśród mugoli, ale żeby padło akurat na nią? To musiał być sen. Zamknęła mocno oczy, a gdy ponownie je otwarła wciąż stała w holu, trzymając w ręce dziwny list. Nie zwracając uwagi na mamę, która przyglądała jej się, pobiegła do swojego pokoju. Postanowiła poczekać z otwarciem listu. Chciała mieć przy sobie Dracona. W końcu to jego świat się nią zainteresował.

Kolejne dwa dni były dla dziewczynki istną męczarnią. List kusił niemiłosiernie, ale wytrwała w swoim postanowieniu. Gdy w końcu nastał dzień powrotu Draco, nie mogła spać spokojnie. Obudziła się już o szóstej i nawet przez myśl jej nie przeszło, by spróbować jeszcze zasnąć. Ubrała się, schowała list do kieszeni spodni i po cichu zeszła na dół. Postanowiła poczekać na niego w ich miejscu. Miała nadzieję, że będzie sam. Bardzo chciała poznać tego chłopca, ale w tej chwili potrzebowała przyjaciela na wyłączność. Siadając pod starym dębem rozejrzała się wokół. Nic się nie zmieniło odkąd była tu po raz ostatni. Nawet kamyki zdawały się leżeć tam, gdzie ponad tydzień temu. Pogładziła kieszeń, w której znajdował się list. Odkąd go otrzymała zadawała sobie to samo pytanie: dlaczego napisali? Draco wspominał jej, że listy otrzymują tylko ci, którzy dostali się do szkoły. Ale ona przecież była całkiem zwykła. Musiała zajść jakaś pomyłka.
Tak pochłonęły ją własne myśli, że nawet nie zauważyła, gdy pojawił się blondyn. Dopiero ciche chrząknięcie wyrwało ją z zamyślenia.
-Draco! - zapiszczała i wstała, by wyściskać przyjaciela. - Tak bardzo tęskniłam. Musisz mi opowiedzieć jak było.
- Nie bardzo jest o czym opowiadać - powiedział cicho chłopiec i odsunął się delikatnie, spoglądając na swoją przyjaciółkę. Tak bardzo brakowało mu jej roześmianych, pełnych życia oczu. Tam, gdzie spędził ostatnie kilka dni nikt się nie uśmiechał. Zastanawiał się dlaczego tak jest. Może nikt ich nie nauczył jak się to robi? W końcu on też nie wiedział, że to takie proste, póki nie poznał Hermiony. Przy niej nie sposób było mieć zły humor. Miał nadzieję, że polubią się z Blaisem. Zamierzał jutro zabrać go ze sobą.
- Aż tak źle było? - zagadnęła pogodnie z powrotem zajmując miejsce pod drzewem. Draco, po chwili, poszedł w jej ślady i oboje zatopili się w rozmowie. Dziewczynka niemal zapomniała o liście. Gdyby nie cichy szelest, który wydał, jeszcze długo siedzieliby i rozmawiali o rzeczach tak nieistotnych w porównaniu z tym, co spoczywało w zapieczętowanej kopercie.
-Draco! - krzyknęła łapiąc się za kieszeń spodni. - Nie uwierzysz, co się stało. Dostałam list. Z Hogwartu!
Te kilka słów sprawiło, że z twarzy chłopca zniknął pogodny uśmiech. Obawiał się, że może do tego dojść. Jednak los i tym razem postanowił zrobić mu na złość.
- Dlaczego się nie cieszysz? Mówiłeś, że tylko osoby, które dostały się do szkoły otrzymują list. To znaczy, że razem z tobą pojadę do Hogwartu. Nie będziemy musieli się rozdzielać.
Głos Hermiony był tak radosny, że nie miał serca mówić jej, że rzeczywistość może nie być taka kolorowa. Uśmiechnął się do niej delikatnie i objął ramieniem.
- Dobrze, że będziesz tam ze mną – szepnął przymykając oczy. Chociaż jedna przyjazna dusza po jego stronie. Ona i Blaise. Teraz, jak nigdy chciał wierzyć w słowa, które kiedyś wypowiedziała jego przyjaciółka.

To nic Draco. Będziemy zawsze razem.
Na zawsze. Brzmi tak wyniośle. Miał nadzieję, że to "na zawsze" nie skończy się wraz z przekroczeniem przez nich murów Hogwartu.

1 komentarz:

  1. Sory, ale nie rozumiem... oni mają tu po pięć lat? I masz kilka błędów :
    1. Mugole nie otrzymują listów z Hogwartu, zawsze jakiś nauczyciel lub Dyrektor ich powiadamia o tym osobiście.
    2. Listy dostają (albo mugole są powiadamiani) w wieku 11 lat.
    3. Wkradło się kilka literówek ;d
    4. Skąd Hermiona wiedziała o Hogwarcie będąc mugolaczką? Przecież Draco ryzykowałby mówiąc jej o tym, skoro wiedział, że ona nie jest czarownicą i nie idzie do Szkoły Magii i Czarodziejstwa.
    5. Tak to ekstra <333

    OdpowiedzUsuń