Harry
siedział w pokoju wspólnym próbując zrozumieć motywy działania
Dumbledore'a. Dlaczego zwołał nadzwyczajne zebranie, a potem wołał
każdego z osobna? Dlaczego nie mógł powiedzieć im tego tak po
prostu? Po co ten cyrk?
Niepokoiło go coś jeszcze. Zmiana, która zaszła w Hermionie nie uszła jego uwadze. Zawsze był całkiem dobrym obserwatorem. Nie bez powodu był najlepszym szukającym, jakiego oglądały mury Hogwartu. I wiedział, że nic dobrego z tego nie wyniknie.
- Hermiono?
- Tak Harry?
- Wszystko w porządku?
- Lepiej już być nie może.
- Martwie się o ciebie.
- Nie masz powodów do zmartwień. Naprawdę. Wszystko wreszcie zaczyna się układać.
Harry jednak nie był tego tak pewien, jak jego przyjaciółka. Widział, jak patrzyła na pewnego blondyna. Cała promieniała, gdy pojawiał się w pobliżu. A na samo wspomnienie o nim w jej oczach migotały psotne iskierki. Nie widział jej nigdy tak odmienionej. I wiedział, że niewiele to ma wspólnego z przyjaźnią. Hermiona pokochała swego przyjaciela. I jeśli on tego nie odwzajemniał, to mogło ją zniszczyć. Z cichym westchnieniem udał się do swojej sypialni. Miał nadzieję, że wschód przyniesie odpowiedzi na dręczące go pytania.
Hermiona siedziała przy kominku w pokoju wspólnym i próbowała zrozumieć zachowanie Harry'ego. Czym się martwił? I dlaczego uważał, że coś jest nie tak? Zwłaszcza teraz, gdy przecież cała promieniała. I doskonale wiedziała, dlaczego tak się dzieje. Czy możliwe, że Harry także to dostrzegł?
Tak mało wiedział.
Nie miał pojęcia o milionach małych „kocham Cię”, które szeptała każdej nocy przed snem. O jej sercu, które boleśnie wyrywało się w stronę blondyna. O tych drobnych rzeczach, które czyniły ich wyjątkowymi. Nie, ludzie nie byli w stanie tego zrozumieć. Oni nie wiedzieli nic o tym, co łączyło ją z Draconem. Gdyby się dowiedzieli na pewno byliby zazdrośni. Takie rzeczy nie zdarzają się zbyt często, a w obliczu wojny każdy stara się być tak szczęśliwy, jak to tylko możliwe. Ona odnajdywała to szczęście w każdym zdaniu zamienionym z blondynem. W każdym oddechu, który dzielili. W ciszy, która ich otaczała. I w tych delikatnych, nieśmiałych gestach, które przepełnione były niepewnością i czułością. On też coś do niej czuł, ale najwyraźniej bał się to okazać. Może nie był pewny jej reakcji? Ale jak mógł wątpić, skoro ona każdego dnia rodziła się i umierała dla niego. Każdego dnia czekała, aż on dostrzeże jej nieme prośby o odrobinę ciepła, które potrafią dać tylko jego ramiona. Niczym żebrak błagała o jego spojrzenia i uśmiechy. Musiał to dostrzegać.
Musiał.
Kolejny dzień przyniósł ze sobą jeszcze więcej pytań bez odpowiedzi. Wciąż otaczała ich aura niepewności i tajemniczości. Zacieśniał się krąg ludzi godnych zaufania. Wszyscy zbierali się w małe grupki, którymi podróżowali po korytarzach i spędzali czas wolny. Hermiona chcąc ukoić ból, który każdego dnia rozrywał jej serce na małe kawałeczki, szukała schronienia w mrokach biblioteki. Ukryta za stosem ksiąg nie budziła zainteresowania nikogo. Przecież to było do niej takie podobne. Panna Wiem – To – Wszystko i jej nieśmiertelna miłość do książek. Tego od niej oczekiwano i to im właśnie dawała.
Jak długo będzie w stanie udawać, że jest w porządku? Czy ktoś jeszcze dostrzeże jej ból? Czy chciała tego?
Pytania, pytania, pytania.
I żadnych odpowiedzi.
Draco zapiął szatę pod samą szyję i poprawił szalik, który zsuwał mu się z ramion. Mimo starań nie udało mu się znaleźć Hermiony, więc postanowił udać się na spacer. Miał nadzieję, że mroźne powietrze oczyści jego umysł i pomoże mu znaleźć odpowiedzi choć na kilka dręczących go pytań.
Ludzie tak mało wiedzieli o nim i o tym, co siedziało w jego głowie. Nie mieli pojęcia o uczuciu, które każdego dnia stawało się silniejsze. Miał coraz mniej sił, by to ukrywać. Chciał krzyczeć o tym, co go rozpierało. Chciał szeptać miliony małych „kocham Cię” do ucha pewnej wyjątkowej osoby, która obudziła w nim to, co najlepsze.
Ale ludzie nie wiedzieli nic o nich.
O tych małych rzeczach, które czyniły ich tak bliskimi sobie. Nie wiedzą o tym, że on, Draco Malfoy, czekał na coś takiego przez całe swoje życie.
Nic nie wiedzieli.
O tym, że każdy jej dotyk, muśnięcie dłoni czyniło jego serce niewolnikiem wyrywającym się zza swoich krat ku niej. Dla niej chciał być lepszym człowiekiem, by mogła być z niego dumna. By mogła z uśmiechem na ustach powiedzieć „to mój przyjaciel. Najlepsza osoba, jaką kiedykolwiek poznałam”.
A czego chciał on? Wykrzyczeć światu, że ją kocha. Że należy do niego tak, jak on należy do niej.
Chciał, by łączyło ich tysiące małych „kocham cię” ukrytych przed wścibskimi oczami zazdrosnego świata. Bo o takie uczucie każdy byłby zazdrosny. Bo nikt nie wie tak dobrze, jak on, jak wyjątkową osobą jest Hermiona Granger. To jego mały sekret, którego nikomu nie zdradzi.
Bo ludzie nic nie wiedzą.
Ron przemieszczał się ciemnymi korytarzami w stronę Sali Wejściowej. Musiał niezauważony dotrzeć do ściany Zakazanego Lasu. Stamtąd miał już prostą drogę na jedyną polanę, której nie obejmowało pole teleportacyjne. Jedynego miejsca, w którym mógł się spotkać ze swoim łącznikiem i przekazać mu nowe informacje. Nic nie sprawiało mu takiej przyjemności, jak poczucie władzy i obowiązku, który dobrze wypełniał. Nie liczyło się to, że zdradzał przyjaciół. Oni go nie doceniali. Byli zajęci sobą i osobami, które nic dla niego nie znaczyły. On chciał czegoś więcej. Chciał być dostrzeżony i zrobić coś, co zasłuży na pochwałę. Wiedział, że jeszcze trochę i czeka go wielka chwała. Nikt nie przydał Mu się tak bardzo, jak on. Ron Weasley. Jeden z wielu, a jednak dla Niego tak wyjątkowy i niepowtarzalny. Właśnie on. Ten zwykły Ron. Głupi przyjaciel Harry'ego Pottera, który niedługo wyjdzie z jego cienia.
Dumbledore z niedowierzaniem słuchał relacji Severusa ze spotkania, które przed chwilą miało miejsce. Czarny Pan wezwał ich, by podzielić się nowymi informacjami, które otrzymał od swojego tajnego źródła. Nikt, prócz jednej osoby, nie wiedział, kim jest to tajemnicze źródło. A teraz także Dumbledore posiadł tą wiedzę. A wszystko dzięki pomysłowi panny Granger. Nie spodziewał się, że tak szybko ujrzy rezultaty. I z całą pewnością nie tego się spodziewał.
Znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Musiał wykluczyć członka Zakonu, który ich zdradził. Tylko, co miał z nim zrobić? Jak załatwić tą sprawę tak, by ucierpiało jak najmniej osób? Czy istnieje taka możliwość? Musiał się nad tym zastanowić i podjąć słuszną decyzję.
Bo ludzie nic nie wiedzieli o ciężarze, który na nim ciążył. Odpowiedzialności za setki istnień. Jeden niewłaściwy krok mógł pozbawić życia niewinnych ludzi. Musiał podejmować słuszne decyzje.
Ludzie nie wiedzieli.
Niepokoiło go coś jeszcze. Zmiana, która zaszła w Hermionie nie uszła jego uwadze. Zawsze był całkiem dobrym obserwatorem. Nie bez powodu był najlepszym szukającym, jakiego oglądały mury Hogwartu. I wiedział, że nic dobrego z tego nie wyniknie.
- Hermiono?
- Tak Harry?
- Wszystko w porządku?
- Lepiej już być nie może.
- Martwie się o ciebie.
- Nie masz powodów do zmartwień. Naprawdę. Wszystko wreszcie zaczyna się układać.
Harry jednak nie był tego tak pewien, jak jego przyjaciółka. Widział, jak patrzyła na pewnego blondyna. Cała promieniała, gdy pojawiał się w pobliżu. A na samo wspomnienie o nim w jej oczach migotały psotne iskierki. Nie widział jej nigdy tak odmienionej. I wiedział, że niewiele to ma wspólnego z przyjaźnią. Hermiona pokochała swego przyjaciela. I jeśli on tego nie odwzajemniał, to mogło ją zniszczyć. Z cichym westchnieniem udał się do swojej sypialni. Miał nadzieję, że wschód przyniesie odpowiedzi na dręczące go pytania.
Hermiona siedziała przy kominku w pokoju wspólnym i próbowała zrozumieć zachowanie Harry'ego. Czym się martwił? I dlaczego uważał, że coś jest nie tak? Zwłaszcza teraz, gdy przecież cała promieniała. I doskonale wiedziała, dlaczego tak się dzieje. Czy możliwe, że Harry także to dostrzegł?
Tak mało wiedział.
Nie miał pojęcia o milionach małych „kocham Cię”, które szeptała każdej nocy przed snem. O jej sercu, które boleśnie wyrywało się w stronę blondyna. O tych drobnych rzeczach, które czyniły ich wyjątkowymi. Nie, ludzie nie byli w stanie tego zrozumieć. Oni nie wiedzieli nic o tym, co łączyło ją z Draconem. Gdyby się dowiedzieli na pewno byliby zazdrośni. Takie rzeczy nie zdarzają się zbyt często, a w obliczu wojny każdy stara się być tak szczęśliwy, jak to tylko możliwe. Ona odnajdywała to szczęście w każdym zdaniu zamienionym z blondynem. W każdym oddechu, który dzielili. W ciszy, która ich otaczała. I w tych delikatnych, nieśmiałych gestach, które przepełnione były niepewnością i czułością. On też coś do niej czuł, ale najwyraźniej bał się to okazać. Może nie był pewny jej reakcji? Ale jak mógł wątpić, skoro ona każdego dnia rodziła się i umierała dla niego. Każdego dnia czekała, aż on dostrzeże jej nieme prośby o odrobinę ciepła, które potrafią dać tylko jego ramiona. Niczym żebrak błagała o jego spojrzenia i uśmiechy. Musiał to dostrzegać.
Musiał.
Kolejny dzień przyniósł ze sobą jeszcze więcej pytań bez odpowiedzi. Wciąż otaczała ich aura niepewności i tajemniczości. Zacieśniał się krąg ludzi godnych zaufania. Wszyscy zbierali się w małe grupki, którymi podróżowali po korytarzach i spędzali czas wolny. Hermiona chcąc ukoić ból, który każdego dnia rozrywał jej serce na małe kawałeczki, szukała schronienia w mrokach biblioteki. Ukryta za stosem ksiąg nie budziła zainteresowania nikogo. Przecież to było do niej takie podobne. Panna Wiem – To – Wszystko i jej nieśmiertelna miłość do książek. Tego od niej oczekiwano i to im właśnie dawała.
Jak długo będzie w stanie udawać, że jest w porządku? Czy ktoś jeszcze dostrzeże jej ból? Czy chciała tego?
Pytania, pytania, pytania.
I żadnych odpowiedzi.
Draco zapiął szatę pod samą szyję i poprawił szalik, który zsuwał mu się z ramion. Mimo starań nie udało mu się znaleźć Hermiony, więc postanowił udać się na spacer. Miał nadzieję, że mroźne powietrze oczyści jego umysł i pomoże mu znaleźć odpowiedzi choć na kilka dręczących go pytań.
Ludzie tak mało wiedzieli o nim i o tym, co siedziało w jego głowie. Nie mieli pojęcia o uczuciu, które każdego dnia stawało się silniejsze. Miał coraz mniej sił, by to ukrywać. Chciał krzyczeć o tym, co go rozpierało. Chciał szeptać miliony małych „kocham Cię” do ucha pewnej wyjątkowej osoby, która obudziła w nim to, co najlepsze.
Ale ludzie nie wiedzieli nic o nich.
O tych małych rzeczach, które czyniły ich tak bliskimi sobie. Nie wiedzą o tym, że on, Draco Malfoy, czekał na coś takiego przez całe swoje życie.
Nic nie wiedzieli.
O tym, że każdy jej dotyk, muśnięcie dłoni czyniło jego serce niewolnikiem wyrywającym się zza swoich krat ku niej. Dla niej chciał być lepszym człowiekiem, by mogła być z niego dumna. By mogła z uśmiechem na ustach powiedzieć „to mój przyjaciel. Najlepsza osoba, jaką kiedykolwiek poznałam”.
A czego chciał on? Wykrzyczeć światu, że ją kocha. Że należy do niego tak, jak on należy do niej.
Chciał, by łączyło ich tysiące małych „kocham cię” ukrytych przed wścibskimi oczami zazdrosnego świata. Bo o takie uczucie każdy byłby zazdrosny. Bo nikt nie wie tak dobrze, jak on, jak wyjątkową osobą jest Hermiona Granger. To jego mały sekret, którego nikomu nie zdradzi.
Bo ludzie nic nie wiedzą.
Ron przemieszczał się ciemnymi korytarzami w stronę Sali Wejściowej. Musiał niezauważony dotrzeć do ściany Zakazanego Lasu. Stamtąd miał już prostą drogę na jedyną polanę, której nie obejmowało pole teleportacyjne. Jedynego miejsca, w którym mógł się spotkać ze swoim łącznikiem i przekazać mu nowe informacje. Nic nie sprawiało mu takiej przyjemności, jak poczucie władzy i obowiązku, który dobrze wypełniał. Nie liczyło się to, że zdradzał przyjaciół. Oni go nie doceniali. Byli zajęci sobą i osobami, które nic dla niego nie znaczyły. On chciał czegoś więcej. Chciał być dostrzeżony i zrobić coś, co zasłuży na pochwałę. Wiedział, że jeszcze trochę i czeka go wielka chwała. Nikt nie przydał Mu się tak bardzo, jak on. Ron Weasley. Jeden z wielu, a jednak dla Niego tak wyjątkowy i niepowtarzalny. Właśnie on. Ten zwykły Ron. Głupi przyjaciel Harry'ego Pottera, który niedługo wyjdzie z jego cienia.
Dumbledore z niedowierzaniem słuchał relacji Severusa ze spotkania, które przed chwilą miało miejsce. Czarny Pan wezwał ich, by podzielić się nowymi informacjami, które otrzymał od swojego tajnego źródła. Nikt, prócz jednej osoby, nie wiedział, kim jest to tajemnicze źródło. A teraz także Dumbledore posiadł tą wiedzę. A wszystko dzięki pomysłowi panny Granger. Nie spodziewał się, że tak szybko ujrzy rezultaty. I z całą pewnością nie tego się spodziewał.
Znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Musiał wykluczyć członka Zakonu, który ich zdradził. Tylko, co miał z nim zrobić? Jak załatwić tą sprawę tak, by ucierpiało jak najmniej osób? Czy istnieje taka możliwość? Musiał się nad tym zastanowić i podjąć słuszną decyzję.
Bo ludzie nic nie wiedzieli o ciężarze, który na nim ciążył. Odpowiedzialności za setki istnień. Jeden niewłaściwy krok mógł pozbawić życia niewinnych ludzi. Musiał podejmować słuszne decyzje.
Ludzie nie wiedzieli.
Świetny rozdział. Gratuluje. Szkoda, że skończy się przyjaźń, na którą Ronald nie zwraca już uwagi. Sam sobie winny, że nie potrafił docenić wagi przyjaźni. Szkoda mi trójcy. Ale pewne okoliczność wymagają podjęcia drastycznych kroków, nad którymi pewnie teraz Dumbledore sie zastanawia.
OdpowiedzUsuńMiło czyta się o relacjach Dramione. Wielki plusik za ich przeżycia wewnętrzne. ^^
Pozdrawiam
Karmelek
bardzo fajne opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńa nie ma rozdziału 11 ? Bo mi się nie wyświetla ?
Ooooo.... Nie spodziewalam się tego, że Ron największ a ciamajda Wielkiej Trójcy moze zdradzać zakon feniksa.... ;) Hehe dzisiaj zaczelam czytać twojego bloga i żałuję ze tak szybko skończyłam. Bardzo.mi się podoba i czekam na kolejny rozdział ^.^
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo ciekawe opowiadanie. Czytałam mnóstwo blogów Dramione, ale Twój okazuje się zupełnie inny od reszty- olbrzymi plus za to. Bardzo przyjemnie się czyta, gdyż masz ciekawy styl pisania, błędów brak, a jeśli już się jakieś pojawiły to niezauważalne. Historia interesująca, potrafisz zaintrygować czytelnika- kolejny duży plus ^^
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam ;)
karuzelauczucdramione.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNominuję cię do Liebster Blog Award I Versatile Blog Award. Szczegóły tutaj: http://to-tylko-igrzyska.blogspot.com/p/nagrody.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, mockingjayonfire
Zostałaś nominowana do The Versalite Blogger!
OdpowiedzUsuńZasady:
1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu.
2. Pokazać nagrodę Versatile Blogger Award u siebie na blogu.
3. Ujawnić 7 faktów o sobie.
4. Nominować 10 blogów, które Twoim zdaniem na to zasługują.
5. Poinformować o tym fakcie autorów tych blogów.
Gratulacje!
Earie S. ( autorka : http://magic-of-dramione.blogspot.com/
i http://single-light-in-the-darkness-dramione.blogspot.com/)
Witaj!
OdpowiedzUsuńW imieniu swoim i całej Załogi Ocenialni(www.Shiibuya.blogspot.com) z przyjemnością zapraszam Cię w nasze skromne progi. Chcesz uzyskać obiektywną opinię na temat swojego bloga? Jesteś ciekawy, co możesz poprawić, edytować, ulepszyć? Zastanawiasz się nad jakością Twych postów? Pragniesz, by ktoś zdiagnozował Twoją poprawność? Chcesz rozwijać się i tym samym sprawić, by inni chętniej odwiedzali Twoją stronę?
Nasi Oceniający pomogą Ci rozwiać wszelkie wątpliwości, zanalizują treść, wyłapią słowne potyczki, przyjrzą się dokładnie Twojemu szablonowi i ramkom, doradzą Ci, jaki napis na belce będzie odpowiedni, postarają się zrozumieć adres i przesłanie bloga. Jesteś na to gotowy? Wspaniale! Nie czekaj i zgłoś się, jesteśmy tu dla Ciebie!
Jeśli chciałbyś/chciałabyś dołączyć do naszej Załogi, serdecznie zapraszam do zakładki "Rekrutacja", ponieważ nabór jest aktualnie otwarty.
PS Przepraszam za spam. Wiem, jak bardzo potrafi on człowieka zirytować, ale myślę, że rozumiesz, iż czasem bez niego nie da się przekazać innym usług Ocenialni. Jeśli uważasz to za stosowne, skasuj komentarz zaraz po przeczytaniu.
Pozdrawiam!
ha? Już koniec. Boże przeczytałam wszystko za jednym zamachem i wybacz, że nie komentowałam, ale jestem na tel. Cudownie piszesz, długo czekałam na podobne opowiadanie i wreszcie się doczekałam. Mam nadzieję, że następny rozdział będzie tak samo dobry jak wszystkie inne.
OdpowiedzUsuń